niedziela, 22 maja 2011

Alain Robbe-Grillet, "Żaluzja"

co łączy zazdrość i żaluzję? homonimia w języku francuskim oraz powieść Robbe-Grilleta. w polszczyźnie ona nie występuje, a przynajmniej jest w fazie dogasania. mamy bowiem swoją "zazdrostkę" na oznaczenie krótkiej firanki, ale mało kto używa dziś tego słowa, można je postawić w jednym rzędzie z serwantką, makatką i prodiżem, wśród klejnotów filologicznych, oglądanych już tylko przez szybkę i tylko przez znawców.

"Żaluzja" Robbe-Grilleta to jakby znako-mit, zawarta w tytule dwuznaczność organizuje cały sens tej niewielkiej powieści, trochę go też naddając. żaluzja plus zazdrość równa się podglądanie, za żaluzją ktoś się czai, ktoś, kto choć niewidoczny, sam widzi doskonale. taki temat powieści automatycznie dowartościowuje zmysł wzroku, jej treścią jest to, co widziane, co da się zaobserować lub też podsłyszeć. nie wnikamy tutaj w wewnętrzne przeżycia czy rozmyślania bohaterów, ta przestrzeń jest niedostępna przecież dla obserwującego oka. wiemy tylko to, co da się zobaczyć, ewentualnie wywnioskować na postawie znaków czynionych przez bohaterów. spostrzeżenia są bardzo drobiazgowe, analiza wnikliwa.

 "Zeszłego roku w Marienbadzie", reż. Alain Resnais

przestrzeń i światło pełnią w "Żaluzji" kluczową rolę. przestrzeń jest areną, w której rozgrywa się akcja, bohaterowie zawsze występują mocno osadzeni w przestrzeni, są jej integralną, wcale nie ważniejszą częścią. światło zaś, choć nie ma naturalnie natury duchowej, jest spiritus movens fabuły, daje bowiem możliwość widzenia.
"Żaluzja" jednak przede wszystkim jest grą, grą w klasy. ilość pól-wątków, pól-wydarzeń jest ograniczona, czytelnik skacze po nich według porządku ustanowionego arbitralnie przez autora. w strumieniu ciągłych powtórzeń, kategoria czasu ulega przedefiniowaniu, następstwo chronologiczne zdarzeń ulega rozmyciu, a  określenia czasu, takie jak "teraz" zupełnie tracą znaczenie. z pewnością jest to perseweracja, obsesyjne powracanie pewnych wątków, od których nie sposób się uwolnić. ale nie tylko to, jest tu coś jeszcze. Robbe-Grillet wciela się w Wielkiego Kombinatora, jakby chciał sprawdzić ilość możliwych wariacji, albo skomponować dzieło muzyczne na bazie kilku tylko dźwięków. sam komentuje to najlepiej, ironicznie, w "Żaluzji":
"Z pewnością jest to nadal ten sam poemat. Jeśli niekiedy poszczególne wątki zacierają się, to jedynie po to, by wzbogaciwszy się powrócić nieco później. Jednakże te powtórzenia, te drobne warianty, pauzy, tworzą możliwości zmian - ledwie uchwytnych - które w końcu odwodzą nas daleko od punktu wyjścia".

"Żaluzja" stwarza jednak tylko iluzję odkrycia, ujawnienia tego, co w braku obserwacji pozostałoby tajne. to bowiem, co najważniejsze, pozostaje zakryte. Robbe-Grillet posiadł niesamowitą zdolność zacierania śladów, uciekania od odpowiedzialności w kluczowych momentach - wtedy, kiedy rozpala w czytelniku potrzebę konfrontacji z faktami. jest też rzeźbiarzem doskonałym. choć w swojej konstrukcji wykorzystuje wielokrotnie i na nowo to samo tworzywo, spojenia są całkiem niewidoczne, ma się wrażenie płynnego przechodzenia z jednego pola planszy na następne. pod tym względem "Żaluzja" trochę przypomina "Molloya" Becketta - tam też czytelnik dawał się ponieść słowotokowi, ślinotokowi szaleńca, nie zauważając, jak ten sprytnie wodzi go za nos. tym  jednak, co odróżnia "Żaluzję", jest wrażenie jakiejś geometrycznej precyzji w budowie powieści, niezachwianej logiki, pomimo oczywistych nadużyć na tym polu, do jakich posuwa się Robbe-Grillet.


Żaluzja
Alain Robbe-Grillet
Państwowy Instytut Wydawniczy
1975

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz