niedziela, 3 listopada 2013

Rainer Maria Rilke, "Dziennik Schmargendorfski"

We wszystkich moich dobrych chwilach twój uśmiech będzie mi się wydawał miastem, dalekim miastem, pełnym blasku i życia – a twoje słowo będzie dla mnie wyspą, na której rosną brzozy lub jodły, w każdym razie jakieś drzewa ciche i uroczyste. Twoje spojrzenie będzie studnią, w której już wiele rzeczy zniknęło i nad którą samo niebo drży z radosnej obawy, że mogłoby do niej wpaść – i będę wiedział, że wszystko to istnieje, że można wejść do tego miasta, że często widywałem tę wyspę i wiem dokładnie, kiedy nad brzegiem studni panuje największa samotność. 

W ogóle przemijalność, kruchość i ulotność w przypadku wielu ludzi wynika z tego, że ludzie ci nigdy nie odważyli się zaistnieć. By zaistnieć, nie wystarczy się urodzić. Trzeba podłączyć się do większej sieci; ale trzeba się też izolować, by nie sprzeniewierzyć i nie zmarnować własnego prądu. Chodzi o to, by przekazać go dalej; nie widząc tego, komu się przekazuje, rozciągnąć się ponad krajami i ludźmi setką błyszczących drutów aż do następnego słupa; czy nie na tym to polega?



Dziennik Schmargendorfski
R.M. Rilke  
Sic!
2013

środa, 15 maja 2013

Amos Oz, "Wśród swoich"


Świat kibucu Jikhat to społeczność ludzka w pigułce, a jednocześnie laboratorium międzyludzkich relacji. Osadnicy żyją typowymi ludzkimi sprawami, takimi jak problemy wychowawcze, zdrady małżeńskie, niespełnione miłości i ambicje, ale też specyficznymi problemami kibucu (kwestia wysyłania mieszkańców na studia, opieka nocna nad dziećmi przebywającymi w dziecińcach). Oz tworzy galerię postaci nietypowych, a jednocześnie bliskich odbiorcy. Mamy na przykład Cwiego Prowizora, człowieka żywiącego się złymi wiadomościami; Arielę, „tę trzecią”, która nie potrafi odnaleźć się w nowej sytuacji; Davida Dagana, idealistę z krwi i kości, uwodzącego nieletnie, czy Martina Vanderberga, szewca esperantystę. „Każdy z nich coś stracił” – stwierdza Oz.

Całość recenzji "Wśród swoich" Amosa Oza na:
http://xiegarnia.pl/recenzje/wiecej-milosci/ 



Wśród swoich
Amos Oz
REBIS
2013

środa, 17 kwietnia 2013

Leopold Tyrmand, "Cywilizacja komunizmu"


„Cywilizacja komunizmu” z założenia nie jest ani beletrystyką, ani literackim esejem. Wydaje się, że znalezienie „trzeciej drogi” wychodzi Tyrmandowi świetnie, bez uszczerbku dla jego literackich ambicji. Książka obfituje w humor językowy i satyryczne obrazki na najwyższym poziomie. Mała dziewczynka nazwana „bojownikiem o sens współczesnej cywilizacji” za to, że chciała buciki od Stalina; szturm narodu na sklep, w którym „rzucili” papier toaletowy; porady lekarskie, jakich podsłuchującemu udzielają podsłuchiwani – te i wiele innych absurdów Tyrmand ukazuje brawurowo.

Całość recenzji "Cywilizacji komunizmu" Leopolda Tyrmanda na:
http://xiegarnia.pl/recenzje/komizm-i-komunizm/ 


Cywilizacja komunizmu
Leopold Tyrmand
Wydawnictwo MG
2013

środa, 27 marca 2013

Wit Szostak, "Fuga"

„Nazywam się Bartłomiej Chochoł” – tym zdaniem autor otwiera każdą z ośmiu opowieści zawartych w książce. Wydaje się, że po takim początku zostaniemy uraczeni historią o starych, dobrych czasach, a Szostak będzie starał się wskrzesić eposowo-biblijną tradycję oral history, siedząc w fotelu i pykając fajkę. Tak się jednak nie dzieje, narracja w „Fudze” nie płynie gładko, jest strumieniem pełnym dysonansów i chwil wahania. Narrator walczy przez cały czas z własną, pełną luk pamięcią. Dlatego tak wiele tu powtórzeń i powracających fraz. Poruszamy się po nitce po kłębka, nawlekamy fakty jak koraliki na sznurek.

Całość recenzji "Fugi" Wita Szostaka na:
http://xiegarnia.pl/recenzje/koszmar-z-ulicy-s/ 


 Fuga
Wit Szostak
Lampa i Iskra Boża
2012

piątek, 8 marca 2013

Roberto Bolaño, "Rozmowy telefoniczne"

Wchodząc w świat Roberta Bolaño, można mieć pewność, że jest to przestrzeń kompletna, opisana w najdrobniejszych szczegółach, bez dziur i niedopowiedzeń (co wcale nie znaczy, że przewidywalna). Nie bez wpływu na to wrażenie pozostaje ilość zapisanych stron. Dlatego też pojawia się odrobina niepokoju, kiedy w ręce wpada cieniutka książeczka. Dla sympatyków prozy Roberta Bolaño lektura „Rozmów telefonicznych” jest jak test: „obroni się czy się nie obroni?”. Z tej próby Chilijczyk wychodzi zwycięsko. Posiadł on bowiem rzadką umiejętność kondensacji, co sprawia, że opowiadania są równie gęste, co najgrubsze z powieści.

Całość recenzji "Rozmów telefonicznych" Roberta Bolaño na:


Rozmowy telefoniczne. Opowiadania
Roberto Bolaño
Wydawnictwo Muza
2013

środa, 30 stycznia 2013

Alan Hollinghurst, "Obce dziecko"

Wypada już na wstępie pochwalić odważny zamysł Alana Hollingursta, zamysł napisania  epickiej powieści-panoramy minionego wieku, w której tłem do wydarzeń fabuły byłyby obyczajowe i kulturowe przemiany na przestrzeni blisko stu lat. Ze świecą szukać dziś drugiego takiego śmiałka w literackim świecie, w którym dominuje obecnie raczej estetyka fragmentu. A jednak Hollinghurst wybija się ponad te tendencje i pisze książkę ambitną (bez wątpienia), która stylistyką nawiązuje do największych osiągnięć anglojęzycznej prozy.

Całość recenzji "Obcego dziecka" Alana Hollinghursta na:

Obce dziecko
Alan Hollinghurst
Wydawnictwo Muza
2012

czwartek, 24 stycznia 2013

Sandor Márai, "Znieważeni"

Kolorowy świat Paryża, pełen twórczego fermentu i intelektualnego blichtru przybliża nam Márai w powieści „Znieważeni”, włączonej do cyklu „Dzieło Garrenów”, który przez samego pisarza uznawany był za jego największe literackie osiągnięcie. W przeciwieństwie jednak do jego wspomnień, rzeczywistości powieściowej nie cechuje już taka beztroska i kult młodego, wolnego ducha. Akcja książki rozgrywa się bowiem w latach 30., kiedy to na delikatnej skorupce powojennego ładu można było dostrzec już pierwsze pęknięcia. Na razie jeszcze nieznaczne i widoczne tylko dla wybranych – obdarzonych przenikliwym wzrokiem pisarzy i intelektualistów.

Całość recenzji "Znieważonych" Sandora Máraiego na:

Znieważeni 
Sandor Márai
Czytelnik
2012

Egon Bondy, "Szaman"

Bohater "Szamana" jest patriarchą à rebours, a jego światem rządzi opaczność (nie mylić z opatrznością). W praktyce wygląda to tak: kiedy już, drogi czytelniku, wyrobisz sobie zdanie odnośnie podziału sił w tym zakręconym świecie, Bondy znowu zrobi użytek ze swoich przewrotnych, nomen omen, talentów – i znów stracisz równowagę. Pytania będą się mnożyć: dlaczego szaman, który władny jest wejść w wielki trans, podróżować po przed- i zaświatach (opcjonalnie nad- i pod-), ucieka się do tanich sztuczek niczym iluzjonista z objazdowego cyrku? Dlaczego filozof, który nie wierzy w śmierć, a uznaje jedynie wieczne trwanie rzeczy w zmiennych postaciach, tworzy cykl zatytułowany "Pieśni ostatniego roku"? I skąd do cholery szarlatan hordy jaskiniowców w samym sercu stepu wytrzasnął mokasyny?!

Całość recenzji "Szamana" Egona Bondego na:


Szaman
Egon Bondy
Korporacja Ha!art
2012