piątek, 7 października 2011

Marguerite Duras, "Moderato cantabile"/"Kochanek"

jest taka technika słuchania muzyki, zresztą moja ulubiona, nazwana roboczo "zdzieraniem płyty". podpadają pod nią utwory czy zestawy dźwięków, które dopadają nagle znienacka i potrafią na jakiś czas usidlić. oczywiście, agresor taki musi mieć dobre podłoże w postaci odpowiedniego nastroju, współmiernego z aurą muzyczną. i kiedy taka sympatia zajdzie, to wtedy nie ma zmiłuj, człowiek staje się niewolnikiem dźwiękowej sekwencji aż do jej całkowitego wyczerpania.

podobne można mieć wrażenia, czytając prozę Marguerite Duras i/lub oglądając filmowe realizacje jej scenariuszy czy książek. tak jakby jeden i ten sam leitmotiv, odmieniany oczywiście przez różne przypadki, różne historie, ale jednak łudząco podobny, snuł się przez kolejne karty kolejnych dzieł. zwłaszcza, jeśli zaserwuje się je w zestawie, a można i tak, bo jest to zdecydowanie twórczość na jeden wieczór, wartka i łatwo przyswajalna. leitmotiv Duras ma dwie główne linie melodyczne: pierwsza to wyraźne zwrócenie uwagi na rangę epizodu w życiu, zarysowanie sytuacji, w której los odmienia się istotnie, ale tylko na chwilę, w połączeniu z etapem wejścia w niecodzienność i wyjścia z niej. druga melodia pobrzmiewa nawet bardziej znajomo, to tematy odmienności kulturowych - jak przystało na Francuzkę wychowaną w Indochinach - a także obcości i dystansu na poziomie ogólnoludzkim.

Hiroshima mon amour, reż. A. Resnais

historie opowiedziane w "Moderato cantabile", "Kochanku" czy scenariuszu do filmu Resnaisa "Hiroshima mon amour" tylko w detalach różnią się od przyjętego schematu, zresztą bardzo przypominającego Dostojewskiego "Białe noce". On i ona poznają się przypadkiem, w niecodziennej scenerii, zbliżają się do siebie niejako na skróty, osiągają porozumienie, po czym okoliczności gwałtownie ich rozdzielają albo sami rozchodzą się w przeciwne strony, pomni niezwykłości tego, co między nimi zaszło. najciekawsze i pod względem fabuły i eksperymentatorskiego stylu wydaje się być "Moderato" - tu elementem scalającym bohaterów jest zbrodnia, której oboje są świadkami. to staje się podstawą ich więzi, rozwijającej się powoli. to samo miejsce, dużo czerwonego wina, mało słów - zmierzają ku temu, by odtworzyć sytuację, która ich połączyła: on wciela się w rolę zabójcy, ona - dobrowolnej ofiary. na tym tle historia z "Kochanka" - młoda Francuzka nawiązuje romans z synem chińskiego potentata - jawi się jako bardziej przewidywalna, podobnie jak przewidywalne jest jej rozwiązanie.


wszystkie te opowieści da się podsumować jednym z ostatnich zdań "Moderato": "Ale ona już go nie widziała, opuściła przestrzeń, w której istniał". Duras silnie akcentuje szczególność relacji, jakie wywiązują się między jej bohaterami, podnosi je wręcz do rangi przestrzeni, wspólnej przestrzeni bytowania tych dwojga, różniącej się radykalnie od przestrzeni reszty świata i nasyconej specjalnym pierwiastkiem. stąd moment zbliżenia jest jednocześnie wkroczeniem na wspólne terytorium, rozstanie - jest wyjściem, jakościową przemianą. najlepiej widać to znów w "Moderato" - bohaterkę obserwujemy tam z dwóch perspektyw - zupełnie inaczej przedstawia się w swoim pierwotnym otoczeniu, które darzy ją nadspodziewaną estymą, inna jest, kiedy zagaduje nieznajomego w kawiarni i wlewa w siebie kolejne kieliszki wina. kontrast ten, umiejętne jego zarysowanie, jest jedną z większych zalet utworu Duras.

i na koniec obcość, różnice kulturowe. tu też możemy obserwować powielanie schematu: mężczyzna jest miejscowym, Azjatą (głównie w krajach tego kontynetnu toczy się akcja powieści Duras), kobieta przybywa z Europy, albo jest w podróży (jak bohaterka "Hiroshimy"), albo wychowana została na miejscu (tak jest w "Kochanku"). inny dystans, natury bardziej klasowej zarysowany został w "Moderato" - tu mamy pracownika fabryki i kobietę z wyższych sfer. historie te pokazują więc, że czasem większa bliskość rodzi się z odmienności niż z podobieństw, że można i warto godzić ze sobą kontrasty.

powieści Marguerite Duras są jak tytuł jej najlepszej książki - umiarkowane i śpiewne. i całkiem przyjemnie się je zdziera, kiedy już usidlą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz