środa, 8 grudnia 2010

#

W koło Macieju cię wpisano. Taki jest początek twej historii i koniec zarazem - dwa punkty w tej samej odległości od środka opowieści. Z grudki brudnej gliny powstałeś, na kole wyrabiał cię Stwórca, Wielki Garncarz. Materia krążyła po płaskiej płycie, duch zaś unosił się nad wodami. Ukończony, dopięty na ostatni guzik brązowego surduta stanąłeś samodzielnie na swych glinianych nogach, jak kolos. Okrzepłeś trochę, otrzepałeś się i rozejrzałeś dookoła. "Jak okiem sięgnąć, to wszystko widać" - pomyślałeś, cały okrąg ziemi jak na dłoni. Zasięgnąłeś też języka, własnego, bo wokół panowało raczej milczenie. I wyruszyłeś w drogę, okrężną, a jakże. Myśl ci przyświecała, kiedy światła zabrakło. Bo ciemności to ty się boisz panicznie. Nie wiedząc do końca dokąd się udać, od początku chodziłeś w kółko, tam przecież zawsze mile jesteś widziany. Ale i ciebie nie oszczędzono. Toczyły cię koła czasu, ta tortura najbardziej ci się wydała nieznośną. Do wszystkiego byłbyś się przyznał, gdyby spytano o cokolwiek. Ale oprawcy twoi inną szykowali dla ciebie niespodziankę, inną pętlę ukręcili. Postawili krzyżyk w odpowiednim miejscu planszy i zwyciężyli. Wszak to tylko gra. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz