środa, 1 grudnia 2010

pozo-stanie

- Prawą rękę podnieś odrobinę w górę. O, tak. I jeszcze twarz, twarz do ściany. Właśnie tak, tak jest dobrze. I teraz się nie ruszaj, zostań tak.

Ręka w górę, niezależnie od tego, czy jesteś za, czy przeciw, czy tylko się wstrzymujesz od ruchu. Stoisz. Głosowanie może się odbyć lub nie, ktoś się może głośno odezwie, równie dobrze jednak może panować przedwyborcza cisza. A kiedy już mówi, to śmiejesz mu się w głos, nie w twarz, tej przecież nie widzisz. Nie wiesz, że jest blada jak płótno, twoja zaś jak ta ściana, w której się odbijasz. Stoisz, nie masz wyboru, bo nic innego stać się nie może, ani nikt inny cię teraz zastąpić. Postawił cię pod ścianą. W tym stanie przystępujecie do dzieła, każde z osobna, każde na swój sposób. Stoisz w bezruchu jak na czerwonym świetle, on zaś sposobi się do tego, by właściwie postąpić naprzód. I rusza, zielone, ty stoisz, padasz na białą kartkę jak cień na ścianę, co przed tobą. Ostrożnie, jeden fałszywy krok i w tył zwrot. Stoisz, on obraz zaczyna raz jeszcze. Teraz jakby uważniej, podstępniej. Czai się jak złodziej, po części cię podkrada. Przestępuje z nogi na nogę, po chwili ma już zarys dzieła. Stoisz, przerysowana, wyolbrzymiona, podniesiona z upadku do boskiej potęgi. Nadymasz się, przyrasta ciebie. Jeszcze cię tylko trzeba odrobinę podkolorować, wyjaskrawić, nic, co ludzkie, nie może być obce. Stoisz, już nie tylko na własnych nogach, ale wspólnymi siłami. Przerastasz samą siebie, ale przejść ludzkiego pojęcia nie możesz. On zaś nie przestaje z tobą, dopóki nie skończy, zbyt błaha mu się wydajesz teraz. Ważniejsze jest to, co on sam na światło wydaje i na widok ludzkich oczu.

Poza wszystkim, nawet to lubisz. Lubisz się dzielić, najlepiej na dwoje, rozdzielać dwa włosy na czworo. Nie wierzysz w podzielność uwagi, wiesz bowiem, że tylko w tej pozie pozostaniesz. I niepodzielnie panować będziesz nad tymi, co niepozorni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz